Ostatni w pierwszych zawodach
Moja przygoda z kulturystyką zaczęła się przypadkowo w
1984roku. Należałem do TKKF-u (dla tych, co nie wiedzą, to Towarzystwo
Krzewienia Kultury Fizycznej, popularne wówczas stowarzyszenie), trenowałem 4
lata judo i pani Wojnowska, ówczesna przewodnicząca, wytypowała mnie na
mistrzostwa województwa piotrkowskiego w kulturystyce. Miałem 20 lat i z
kulturystyką nie miałem wówczas nic wspólnego. Uczęszczałem na siłownię, ale
raczej w ramach rehabilitacji po ciężkim wypadku samochodowym z powodu
konieczności odbudowania mięśni połamanej nogi. Nie miałem pojęcia o zawodach
kulturystycznych, o pozowaniu, o startach w ogóle… Jako junior zająłem 7.,
ostatnie miejsce. Byłem najgorzej przygotowanym zawodnikiem, bo nie wiedziałem,
o co chodzi w tym sporcie. Wtedy podjąłem decyzję, że Rak Andrzej nigdy już nie
będzie ostatni i przyjdzie czas na dowód realizacji tego postanowienia.
Motto z judo
Judo nauczyło mnie sumienności i staranności i
powiedziałem sobie, że kiedyś wygram z tymi ludźmi i w kulturystyce.
Samouk i droga do mistrzostw Polski
Później było wojsko. W wojsku atlas, a po wyjściu z
wojska w 1986 roku zacząłem już intensywnie chodzić na siłownię. Byłem
samoukiem, nie miałem żadnego instruktora, trenera. Po pół roku wystartowałem w
kolejnych mistrzostwach województwa piotrkowskiego w kategorii do 80 kg.
Zająłem 5.miejsce na 9 zawodników. W 1988 roku na wiosnę, na mistrzostwach
województwa wygrałem swoją kategorię oraz wygrałem kategorię open.
Zakwalifikowałem się na mistrzostwa okręgu, zająłem tam 3.miejsce i stamtąd
zakwalifikowałem się na mistrzostwa Polski. A na mistrzostwach Polski okazało
się, że moja forma była jaka była. Przy wadze 73-74kg w kategorii do 80 kg
zająłem 12. czy 13. miejsce. Jednak 2-3
miesiące później wygrałem już Puchar Bałtyku, międzynarodowe zawody w
Świnoujściu.
Być „dociętym”
Ale
1989 rok przyniósł spadek formy, a nie zwyżkę, jak się można było spodziewać po
sukcesach z roku wcześniej. Trenowałem 6-7 razy w tygodniu, po 3-4 godziny
dziennie bez odpowiedniego wyżywienia, regeneracji organizmu. W 1990 roku
wygrałem tzw. Zawody Herkules (organizowane przez Daszkiewicza) w kategorii do
80 kg. Byłem szczupły, ale jak to dziś określamy – „docięty”. Kolejny rok to
znowu ujemna premia za błędy zbyt ciężkich treningów. Zdarzały się przymusowe
przerwy z powodu przetrenowania. Trening cięższy nie oznaczał treningu
lepszego. W 1992 roku nie miałem jeszcze pojęcia, co to trening aerobowy.
Jadłem redukując kalorie, a o konieczności spożywania odpowiednich proporcji białka,
tłuszczów, węglowodanów, nie miałem żadnej wiedzy.
Zawodnik wielu startów
Byłem zawodnikiem, który startował w największej
ilości zawodów. Startowałem po 7-10 razy w roku. Przeważnie byłem na podium. Do
1997 roku startowałem w 55 zawodach, z czego 15 lub 16 wygrałem, a w
pozostałych byłem na podium. Miałem przerwę pół roku w latach 1993-94 z powodu
wyjazdu do Niemiec do pracy. Gdy wróciłem, w kolejnych mistrzostwach Polski
byłem 5., ale już w kategorii do 90 kg. Nie oznacza to, że więcej ważyłem. Z
moja wagą bywało różnie. Nie byłem zawodnikiem, który „łapał kilogramy”.
Ważyłem 85 kg.
Przygotowując się do mistrzostw Polski w 1996 roku
miałem już trochę więcej kontaktów, które pozwoliły stosować wiedzę o zasadach
treningu kulturystycznego i diety kulturysty. W tym roku udało mi się
przygotować „na maxa” i zająłem 3. miejsce z wagą 98 kg. Przegrałem z Pawłem
Brzózką i Piotrkiem Cicheckim, któremu zrewanżowałem się tydzień później
wygrywając z nim.
W 1997 roku spadłem na 7.miejsce. Przyczyna - brak treningu
aerobowego. Nie dałem rady podtrzymać formy z 1996, bo nadal nie robiłem
aerobów.
Najpotężniejsze mięśnie nóg
11 lat startów w kulturystyce dało mi to, że
startowałem nie tylko w oficjalnych zawodach, ale brałem też udział w pokazach
kulturystycznych. Gdy przerwałem stary w 1997 roku byłem zawodnikiem
rozpoznawanym, bo miałem jedne z najpotężniejszych mięśni nóg. Góra troszeczkę
odstawała, ale potrafiłem robić do 30 serii przysiadów 3 razy w tygodniu! Jak
na tamte czasy, bez odpowiednich odżywek, to i dało efekt potężnych mięśni nóg.
Mimo przerwy w 1997 roku ten okres startów uważam za
bardzo udany. Pytano mnie później, czy kiedyś wystartuję. Nigdy nie
powiedziałem wówczas, że nie, że już nigdy tego nie zrobię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz